W cieniu informacji z Parlamentu Europejskiego o uznaniu Rosji za państwo sponsorujące terroryzm, niemal niezauważona przeszła informacja o uchwaleniu dyrektywy, która teoretycznie może wpłynąć na oblicze biznesu w Polsce i innych państwach Unii Europejskiej. Chodzi o dyrektywę w sprawie poprawy równowagi płci wśród dyrektorów spółek giełdowych oraz powiązanych środków, przyjęta 22 listopada 2022 r. [tekst]

Dyrektywa była negocjowana długo – ponad 10 lat, co nawet jak na standardy unijne jest dość długim okresem.

Najbardziej medialny art. 5 dyrektywy ustanawia kwoty uczestnictwa niedostatecznie reprezentowanej płci w organach spółek. Tą niedoreprezentowaną płcią przeważnie będą kobiety. I tak spółki mogą osiągnąć pożądaną poprawę wyników dwojako: jeżeli zatrudnienie do dnia 30 czerwca 2026 r. osiągnie poziom co najmniej 40 % stanowisk dyrektorów niewykonawczych przez osoby należące do niedostatecznie reprezentowanej płci albo co najmniej 33 % wszystkich stanowisk dyrektorskich. Czy to dużo czy raczej mało? Biorąc pod uwagę, że kwota 40% dotyczy dyrektorów niewykonawczych, to raczej nie wpłynie to na powierzanie kobietom najbardziej odpowiedzialnych stanowisk wykonawczych. Być może utrwalać to będzie nawet zjawisko szklanych ścian (glass walls).

Poważniejszym zarzutem jest jednak to, że de facto przepisy będą dotyczyć wyłącznie spółek giełdowych, których w Polsce jest… 416 (dane: GPW, na 07.12.2022) na ogółem ponad 4 mln podmiotów wpisanych do bazy REGON (stan na 30 września 2022 r.). Zakres dyrektywy nie obejmuje mikro-, małych i średnich przedsiębiorstw.

W sumie może wydawać się niejasne, dla kogo jest ta dyrektywa, ponieważ kilka, szczególnie starych krajów UE, w zasadzie dawno już osiągnęło określone w dyrektywie kwoty. I tak w 2020 r. udział kobiet w organach spółek w UE w największych spółkach giełdowych wyniósł 29,5 %. We Francji ponad 45% członków organów spółek to kobiety. W Belgii, we Włoszech i Szwecji w organach zasiada ok. 38 % kobiet, podczas gdy kobiety stanowią co najmniej jedną trzecią członków zarządów w Danii, Niemczech, Holandii i Finlandii. Dla odmiany, w Bułgarii, Estonii i na Węgrzech ponad połowa spółek nie ma w zarządach kobiet. Więc chyba jest to silny sygnał w kierunku Europy Środkowo-Wschodniej, co do oczekiwań wobec kierunku stanowienia i realizowania polityk równościowych w tych państwach.

Zastosowanie przepisów o kwotach we Francji czy Belgii spowodowało wzrost udziału kobiet w organach zarządczych o ok. 1% rocznie. Wydaje się, że to wartość nie do wzgardzenia, szczególnie jeżeli ma to wesprzeć różnorodność w przedsiębiorstwach i promocję zasady równego traktowania. Bez kobiet na wszystkich szczeblach zarządczych trudno mówić o równym traktowaniu, szczególnie biorąc pod uwagę dane dotyczące poziomu wykształcenia kobiet. Zdaje się – obserwując gospodarkę francuską czy belgijską, czy też gospodarki skandynawskie – że udział kobiet w zarządach i wśród kadry zarządczej nie wpłynął zasadniczo na wyniki przedsiębiorstw, czego przykładem są gospodarki Francji, Belgii, Szwecji czy Finlandii, więc może warto spróbować w tej części Europy, która mierzy się z problemami wręcz strukturalnymi związanymi z pozycją kobiet na rynku pracy.

Wpis przygotowała: Barbara Godlewska-Bujok, Uniwersytet Warszawski

Zapraszamy do dyskusji!!!